Z drogi ślimaki tu jadą bliźniaki!

takie cudo dostaliśmy od Cioci E. :)
Samochód w naszym życiu pełni dość istotną rolę. Wprawdzie nie spędzamy tam póki co (póki mamcia w domu;) wiele czasu, ale ze względu na to, że z naszym "rydwanem" nie  mieścimy się w żadnym środku komunikacji miejskiej - auto jest swego rodzaju oknem na świat.
Od narodzin Dziewczynek moje podejście do motoryzacji zmieniło się na kilku płaszczyznach.
Pierwsza materialna - już miesiąc po przyjściu na świat naszych Skarbów wymieniliśmy sedana na kombi. Z K. zawsze jeździliśmy obładowani jak Cyganie, ale odkąd nasz "tabor" się podwoił zwykły bagażnik przestał dawać radę (wcześniej nawet jeśli nie dawał rady, to zawsze mieliśmy do dyspozycji tylne siedzenia).
Druga płaszczyzna to płaszczyzna psychiczna. Tutaj nastąpiły we mnie minimum dwie zmiany. Po pierwsze guziczek z napisem "brawura", choć rzadko przeze mnie używany, zniknął. Nie ma go! Niezależnie, czy jadę z Dziećmi, czy sama, staram się być podwójnie ostrożna. Nie darowałabym sobie, gdyby z mojej winy stało się coś Dziewczynkom. Nawet gdyby mi samej coś się stało, to bym sobie nie darowała!
Po drugie (i tutaj zaczynam oblewać się rumieńcem ze wstydu) pojawił się inny guziczek, który zapala się niezależnie od mojej woli - "agresja".
Zawsze chciało mi się śmiać z tych skaczących na siebie kogucików na drodze (kiedyś nawet dwóch panów chciało mnie pobić za to, że miałam czelność - tak, ja KOBIETA miałam czelność zatrąbić na nich, kiedy zajechali mi drogę), teraz ja sama mam od czasu do czasu ochotę wyskoczyć z samochodu i minimum nawrzeszczeć na jednego z drugim!
Zdaję sobie jednak sprawę, że w tej kwestii muszę nad sobą pracować. Dziewczynki z każdym dniem rozumieją coraz więcej i chciałabym, żeby mama za kierownicą kojarzyła im się z wesołą niezależną kobietą, a nie z rzucającym mięchem babolem.

3 komentarze:

  1. Ja też zupełnie inaczej prowadzę samochód jak jadę z dzieciakami, wtedy też bardziej się stresuję...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zupełnie inaczej prowadzę samochód z kobietą w ciąży... a podwójnej to już w ogóle ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj, ja też nad sobą pracuję ;-) pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń