Dzielnica plam niespieralnych

Biegamy z K między sklepowymi półkami tak podekscytowani, jakbyśmy wybierali pomiędzy wyjazdem na Malediwy, a Jamajką - nie pierwszą marchewką, czy brokułem.
Totalnie nieświadomi, że my naprawdę wybieramy się w podróż w nieznane!
Bez mapy, bez przewodnika zamiast w pięciogwiazdkowym hotelu wylądowaliśmy w dzikiej dzielnicy plam niespieralnych.
Tubylcami, których napotkaliśmy na swej drodze były dwie małe Dziewczynki. Miały bardzo skuteczną broń - po dwie ręce, a u każdej po 5 paluszków, niesamowitą umiejętność plucia, o której dowiedzieliśmy się dopiero z czasem oraz broń tajną - kichanie. Do perfekcji miały również opanowaną umiejętność terroryzowania nas krzykiem. Póki był ze mną K - jakoś udawało nam się je pacyfikować w przyzwoitym czasie. Kiedy przyszło mi się zmierzyć z nimi samodzielnie, okazało się, że siła Dwóch Małych istot potrafi przewyższyć wszelkie moje starania.

Pierwsze próby pacyfikacji wyglądały mniej więcej tak:
Jedna łyżeczka papki do jednego dzióbka, druga do drugiego
Kontratak 1:
Pierwsze Dzieciątko wkłada paluszki do buzi i wyciąga całą zawartość rozmazując wszystko dookoła - mama karmiąc Dzieciątko Drugie nie jest w stanie złapać rączek Pierwszego Dzieciątka
Kontratak 2:
Pierwsze Dzieciątko pożera zawartość łyżeczki i otwiera buzię z prędkością światła w celu spożycia kolejnej - nie otrzymując jej natychmiast rozpoczyna terroryzm dźwiękowy (powolna matka nakłada dopiero pożywienie do buzi Drugiego Dzieciątka)    
 Kontratak 3:
Pierwsze Dzieciątko pożera zawartość łyżeczki i czekając na kolejną bawi się papką z miseczki korzystając z nieuwagi mamy, która właśnie karmi Drugie Dzieciątko

Zmiana taktyki:
Najpierw Pierwsze Dzieciątko, Później Drugie Dzieciątko ( samo od pierwszej do ostatniej łyżeczki to samo Dzieciątko)
Próby początkowe - w miarę udane
Kontratak tylko jeden:
Terroryzm dźwiękowy ze strony Drugiego Dzieciątka

Kiedy mamie wydaje się, że Dzieci spacyfikowane, ujawniają tajną broń. Broń masowego rażenia - kichanie! Do prania nadaje się wszystko w promieniu 1 m.

Mamo - przecież doczekać się tej podróży nie mogłaś!
Tak spełniają się marzenia :)

5 komentarzy:

  1. Staram sie sobie to wyobrazić:) chyba mam:D:D u Was jest o tyle trudniej, że nie dość, że pomysły idą z dwóch główek to jeszcze jedna drugą naśladuje co zdecydowanie zwiększa siłę rażenia:D ale nadal mam to przed oczami:) cudny widok:D pisałam ja Martula De.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem na tym etapie ale udaje mi sie je karmic na raz. Po prostu daje im cos do rączek- np pieluchę - i wtedy nie pchają paluszkow do buzi. Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wciąż jestem w szoku, że to jest wykonalne... :) Mnie jedno dziecko żyć nie daje, co dopiero dwoje :) Podziwiam i dlatego nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej szczegółów u mnie- Matka Denatka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja cię podziwiam że dajesz sobie radę z bliźniaczkami :) ja nie wiem czy ja bym dała sobie radę z dwójką dzieci jednocześnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, tu nie ma co podziwiać. Gdybyś musiała, to też dałabyś radę :)

      Usuń