Normalka...

Wieczór, dosyć późny. K próbuje zasnąć, a ja nie marzę już o niczym innym, jak tylko dołączyć do niego.
Nagle olśnienie (choć w tamtym momencie wolałabym go nie doznać) - pralka pełna prania!
Biorę miskę, wyciągam różowe wdzianka i zanoszę to wszystko do sypialni. Nie mam już siły, żeby biec z tym do naszej pseudo - suszarni piętro wyżej. Zapalam światło, rozkładam suszarkę i przepraszam K, że go budzę. Pranie!
- Nie przejmuj się, normalka - odpowiada K
a ja mruczę tylko za nim z przekąsem i irytacją normalka...
Wymawiając to słowo poczułam się trochę jakbym wypowiedziała magiczne zaklęcie, które przeniosło mnie jakieś 5, może 6 lat wstecz.
Mieszkanie studenckie, już trzecie w moim - na owy czas dość krótki żywot studencki, ale w końcu Mieszkanie przez duże M! Nie pokój z "dziuplą" nad łazienką do mieszkania w 3 osoby, nie "apartament" z toaletą w szafie w przedpokoju i łazienką w kuchni. Normalne mieszkanie. Wszystko w nim na swoim miejscu.
Kuchnia z jadalnią, dwa przestronne pokoje, łazienka, a w niej...pralka!
Po ponad dwóch latach wożenia pociągami ogromnych tobołów z praniem w końcu "własna" pralka!
Nagle przypomniało mi się pierwsze pranie, pierwsze rozwieszanie ubrań i ta dzika radość, że w końcu mogę to zrobić!
W jednym momencie złość na tę normalkę przemieniła się we wdzięczność.
Nasza codzienność i być może już rutyna jest przecież spełnieniem marzeń.
Być może jest też czyimś marzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz