Czemu Mama chce wrócić do pracy

Święto pracy było kilka dni temu.
Jeszcze przed nim każdy normalny Polak (i nie tylko) myślał o wolnym, marynował karkówkę ma grilla, a w jego lodówce  chłodził się już minimum czteropak piwa. U mnie wyglądało to trochę inaczej - zamiast myśleć o wolnym, myślałam o pracy.
Urlopu rodzicielskiego przede mną jeszcze kilka dobrych miesięcy, ale myśli o pracy wracają do mnie nagminnie.
Taki ze mnie już typ. Kiedy tylko nadszedł moment, że mogłam zarobić jakoś pierwsze własne pieniądze, korzystałam z każdej nadarzającej się okazji. Gdybym miała wypisać tu wszystkie moje mniejsze lub większe prace, którymi imałam się od 16go roku życia niejeden mógłby się zdziwić. Nie będę tu jednak wyszczególniać moich pozycji w CV.
Ja zwyczajnie lubię pracować. Lubię kontakt z ludźmi, finansowe poczucie niezależności (choć odkąd jestem żoną i matką nie ma to już takiego znaczenia jak kiedyś) i poczucie, że jestem potrzebna do rozwiązania jakiegoś bardziej lub mniej skomplikowanego problemu.
Powody, aby zostać w domu mam dwa. Z każdym dniem coraz większe. Wynagrodzenie wypłacane w buziakach, uśmiechach i przytulaniach - każda mama wie, że to najcenniejsze z walut, ale mimo całej mojej ogromnej miłości i radości jaką sprawiają mi moje Pociechy chcę wrócić do pracy.
Źródło: http://iqkartka.pl/cards/8051.png

Myśląc o tym temacie znalazłam kilka argumentów poza tymi, które wyszczególniłam wcześniej.
Jednym z nich jest motywacja do "zrobienia się". Nie jestem mamą "lują". Nie biegam całymi dniami w uplamionych dresach z tłustymi włosami. Staram się jak mogę wyglądać jak człowiek, ale kiedy przyszło mi jakiś czas temu wyjść z domu w sprawach służbowych - o rany! To było coś! Kryjące rajstopy, spódnica, żakiet, buty na obcasie +100 do pewności siebie (i pomyśleć, że tak mogłoby być każdego dnia!)
Kolejna sprawa - samorozwój. Macierzyństwo uczy mnie wiele - więcej niż kiedykolwiek mogłabym przypuszczać, ale praca zawodowa również daje możliwości, szkolenia, problemy nad którymi trzeba czasem przeprowadzić burzę mózgów!
Do powrotu do pracy motywuje mnie też moje wykształcenie. Po pierwsze jestem językowcem, a wiadomo, że język nieużywany zanika jak każdy inny narząd. Staram się jak mogę, żeby do tego zaniku nie dopuścić, ale co czynne używanie języka to czynne używanie języka - nie ma co się oszukiwać. Po drugie, wybierając kierunek studiów myślałam o pracy zawodowej, a nie siedzeniu w domu. Na temat dzieci dowiedziałam się tylko, że faza raczkowania ma bardzo duży wpływ na zdolności językowe.
Jak mówi stare przysłowie - bez pracy nie ma kołaczy, a bez kasy nie ma zakupów :P Co tu dużo mówić - życie kosztuje, a co dopiero dwa małe Życia!
Czas - pojęcie może bardzo ogólne, ale w życiu zawodowym każdy czas wyłączenia działa na niekorzyść. Nadejdzie czas, kiedy moje Maliny wkroczą dzielnie w życie przedszkolne, później szkolne i kolejno w to dorosłe i z każdym dniem będą potrzebowały mnie mniej - pracodawca również, jeśli będę nadal w domu.
Nie chciałabym obudzić się pewnego dnia nikomu do niczego nie potrzebna.
Żałuję strasznie, że dzięki macierzyństwu nie znalazłam nowego pomysłu na siebie. Nie wymyśliłam, żadnego "mamowego biznesu", ale może taka już jestem. Może zwyczajnie nadaję się do bycia "kropo-ludkiem".
Źródło: http://www.radiownet.pl/system/post_gallery_images/images/4959/normal/mama-pracujaca_JTvh7520.jpg?1299086571

3 komentarze:

  1. Wiem co czujesz :) mnie czeka powrót już od czerwca i mam obaw tuzin i mętlik w głowie jednak pewnie początki będą trudne a potem tylko lepiej. Na to liczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem Cię dobrze..Ja dopiero jestem na początku macierzyńskiego, a mimo, że ogromnie kocham synka i uwielbiam się nim zajmować, to jednak brakuje mi mojej pracy, szczególnie, że jest ona moją pasją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tu przypadkiem, w podobnej sytuacji. Dziekuje Ci za motywację, wacham się w kwestii powrotu, a też pracowałam od wczesnych lat, między porodami również. Hmm.

    OdpowiedzUsuń