Bożonarodzeniowe stresy

Biały obrus, pięknie ustrojona choinka, w tle rozbrzmiewają kolędy, cała odświętnie ubrana rodzina uśmiecha się do siebie podczas składania życzeń, czasem zakręci się w czyimś oku łza wzruszenia....

Nim to jednak nastąpi pojawiają się spięcia, stresy i inne nieprzyjemności. Porządki, zakupy, gotowanie, zmęczenie i pęd, pęd, pęd...
Tak bardzo chciałam tego uniknąć, podejść w tym roku do Świąt z dziecięcą radością. To pierwsze Święta w NASZYM mieszkaniu, w pełnym składzie no i w końcu, mimo że Dziewczynki jeszcze niewiele rozumieją z tego co się dookoła dzieje, to jednak atmosferę chłoną.
I co?
Wczorajszy dzień udowodnił mi, że powinnam nas sobą dość mocno popracować. K miał mieć wolne, od tygodnia układałam sobie w głowie jak ten dzień wykorzystam. Najpierw oczywiście zakupy, a później frrru do kuchni!
Moje plany niestety legły w gruzach. Wyjazd K "na 2-3 godzinki" do pracy skończył się późnym popołudniem, a emocje, które mną targały były delikatnie mówiąc "dalekie od miłości". Zakupy wprawdzie udało nam się zrobić, ale atmosfera, która panowała w naszym domu, absolutnie tej świątecznej nie przypominała.
Dziś się pytam po co? Po co były mi te nerwy?

Przed nami jeszcze 3 dni próby.
Dziś ubieramy choinkę, może ona pomoże mi pamiętać, co w tych Świętach powinno liczyć się najbardziej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz