Nasz dom żyje


Są dni, że trudno jest nam porozmawiać przy posiłku, lub musimy się przekrzykiwać z gośćmi.
Im Dziewczynki są starsze, tym takie momenty zdarzają się częściej i to nie dlatego, że nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać, ale dlatego, że poziom decybeli w naszym mieszkaniu znacznie przekracza normy.
Wszelkie ma...,ba..., ga... i inne la... towarzyszą nam już od jakiegoś czasu, ale kilka dni temu Laura dokonała nowego odkrycia.
Potrafi piszczeć! Ba, potrafi nawet ten pisk kontrolować! Tak jej się to podoba, że piszczałaby bez przerwy, a jaka jest przy tym z siebie zadowolona!
Nikola, którą do tej pory bardziej interesowało robienie "brum, brum, brum..." i puszczanie ślinowych baniek, powoli zaczyna uczyć się od "starszej" siostry.
Jeszcze mnie to nie przeraża, bo choć  naukowo udowodniono, że nadmiar hałasu jest szkodliwy to ja czuję, że nasz dom żyje.


Posted by Picasa

3 komentarze:

  1. Ale kochane te Twoje córeczki :) A jeszcze niedawno moje maluchy takie właśnie były...a teraz już tak urosły...ale ten czas leci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne dziewczynki... Nam czasami trudno zjeść posiłek, a z rozmową też bywa różnie, tym bardziej jeśli 6 letyni syn bawi się z roczną córką, np. w policjanta i złodzieja (oczywiście zabawy głównie wymyśla Adaś)

    OdpowiedzUsuń
  3. Głośno, ale przynajmniej jak wesoło :))

    OdpowiedzUsuń