Malinowy tort urodzinowy!


Uparłam się, aby na pierwsze urodziny Malin tort upiec sama, własnoręcznie, wkładając w niego całe serce. Poszukiwania przepisu trwały długo, nawet bardzo jak na mnie, ale znalazłam go. Piękny, idealny. Z opisu i składników mogłam wywnioskować, że na panujące upały nie za słodki, a wręcz orzeźwiający!

Przepis na stronie pod zdjęciem 

http://przyjemnosczpieczenia.blogspot.com/2013/09/tort-z-musem-malinowym.html?showComment=1406747941072#c3338337042340361067

 Dzień przed imprezą zaopatrzyłam się we wszystkie składniki i zabrałam się za robotę.
Rano przygotowałam mus malinowy i upiekłam biszkopt, a późnym wieczorem zabrałam się za "strojenie".
Nie miałam żadnego sprzętu cukierniczego, ale w tym przypadku poratowała mnie sąsiadka.
Kiedy podskoczyłam do niej po "szprycę" wymieniłyśmy krótki dialog:
- Sama pieczesz tort? Podziwiam za odwagę!
- Piec lubię, nawet mi to wychodzi, ale cukiernik ze mnie żaden! Najważniejsze, żeby smakowało.
- Wiesz, mówi się, że niektórzy jedzą też wzrokiem. - mogła to przemilczeć...

Muszę przypominać jaka była pogoda te 12 dni temu? Tak, było tak gorąco, bardzo gorąco!
Masa śmietanowa po kilku minutach od wyjęcia z lodówki dosłownie spływała z biszkoptowego "rusztowania" tworząc z prostokąta coś, co gdyby nie kolor, przypominałoby kopiec kreta!
Trudno powiedzieć, czy bardziej chciało mi się śmiać, czy płakać. Niektórzy jedzą wzrokiem - nasi goście wyjdą więc z imprezy głodni!
Zerknijcie jeszcze raz na pierwowzór. Piękny prawda?
A teraz jego 2 karykatury w moim wykonaniu!




Całe szczęście był pyszny!
Solenizantki się nim zajadały, goście też!


Zostając w tematyce wypieków - był również sernik. Zwykle robię go z musem czekoladowym, ale tym razem stwierdziłam, że przydałoby się coś lżejszego (oczywiście ze względu na panującą w owym czasie pogodę). Mus czekoladowy zastąpiła pianka jagodowa.
Sernik stał dłuższą chwilę nim ktoś się na niego skusił, kiedy to nastąpiło, nadciągnęła katastrofa.
Całe ciasto zjechało z patery, a pianka jagodowa rozprysnęła się po całym salonie!
Była na podłodze, na sofie, na meblach. Dzień po urodzinach, znalazłam ją jeszcze na ścianie - całe szczęście bordowej! Co się dało - uratowaliśmy. Powinnam teraz napisać, coś na swoją obronę. Hm...może, że przez lot sernik nabrał powietrza i stał się jeszcze bardziej puszysty?
Dzięki Bogu nie prowadzę bloga kulinarnego!



7 komentarzy:

  1. Hehe świetna notka! :D Wcale ten torcik nie jest taki zły...jeśli chodzi o wygląd... nie każdy się rodzi mistrzem wzornictwa wypieków grunt by było smaczne a nie pięknie wyglądające...chociaż ja uważam,śe nie wyglądało źle :) Ja bym chyba wszamałą cały torcik ( przyznaje sie ze wstydem)... taką mam ochote na ciasto! Sama bym upiekła takie cudo ale brakuje mi najważniejszej rzeczy... PIEKARNIKA :( Najważniejsze ,że dzieciaczki zadowolone a sąsiadką się nie przejmuj pff ;) liczy się to ,że zrobiłaś coś od serducha :* http://niczwyczajnego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja całe studia z haczkiem (czyli przez prawie 7 lat) żyłam bez piekarnika! Dziś się dziwię, jak przeżyłam! ;)
      Teraz pora nadrabiać zaległości!

      Usuń
  2. Ej tam karykatury, moim zdaniem bardzo ładne i apetycznie wyglądające i z pewnością również pyszne :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze torty były przepysznie malinowe i smakowały każdemu (z resztą nie da się wątpić, widząc jak Maliny się zajadają), po drugie były niepowtarzalne i zrobione od serca, a to jest najważniejsze !!! :)

    OdpowiedzUsuń